
Czy da się osiągnąć spektakularne wyniki bez miesięcy pracy, tysięcy złotych budżetu i sztabu ludzi od SEO?
Tak - jeśli wiesz, co robisz.
Ten case pokazuje, że nawet podstawowe działania SEO - dobrze opisane produkty, przemyślana struktura strony i odrobina strategii - mogą wynieść sklep z niemal zerowej widoczności do czołówki Google. W zaledwie kilka tygodni. Bez sztuczek. Bez spinania się. Za to z dużą dozą wyczucia, doświadczenia i analizy.
Efekt? Ponad 500% wzrostu widoczności i setki nowych, wartościowych wejść. I to w niszy, którą wiele osób uznałoby za trudną do wypozycjonowania.
Zanim ruszyliśmy z działaniami, sklep praktycznie nie istniał w Google. Dosłownie. Widoczność? Bliska zeru. Ruch organiczny? Symboliczny - jeśli ktoś trafił z wyszukiwarki, to raczej przez przypadek niż celowy klik.
Do tego:
A wszystko to na w pełni działającym sklepie, bez planów na zmianę platformy czy wielką kampanię reklamową. Mieliśmy działać z tym, co jest i sprawić, żeby zaczęło hulać. Cel? Prosty: zwiększyć widoczność i ruch organiczny przy zerowym budżecie mediowym i bez przebudowy sklepu.
Nie zrobiliśmy rewolucji. Nie było wielkiej przebudowy ani magicznych wtyczek za tysiące złotych. Zamiast tego skupiliśmy się na podstawach, które (o dziwo) wciąż robią największą robotę.
Zaczęliśmy od rzeczy, które widzi nie tylko klient, ale też Google. Dodaliśmy unikalne, konkretne opisy - takie, które odpowiadają na pytania użytkowników, a nie brzmią jak kopiuj-wklej z katalogu. Poprawiliśmy hierarchię nagłówków, uzupełniliśmy meta title i opisy. Nie pod SEO, tylko pod ludzi. Ale z wyczuciem.
Zadbaliśmy o to, żeby Google miał jasną mapę tego, co gdzie się znajduje. Podlinkowaliśmy kluczowe podstrony z odpowiednich miejsc - blog, nawigacja, inne produkty. Prosto i skutecznie bez chaosu, bez zduplikowanych ścieżek.
Nie skupialiśmy się tylko na „ładnych słowach kluczowych”. Zrobiliśmy porządny research i rozróżniliśmy, czego ludzie szukają, kiedy chcą się dowiedzieć czym coś jest, a czego – kiedy chcą to kupić. Efekt? Teksty zaczęły odpowiadać na realne potrzeby użytkowników.
Boom. Dwa tygodnie i już było widać efekty.
Pierwsze frazy wskoczyły prosto do TOP 3 wyników Google bez kombinowania, bez backlinków, bez czekania miesiącami. Google zaindeksował 23 nowe frazy, z czego aż 17 od razu pojawiło się w ścisłej czołówce wyników. To nie były ogólne zapytania typu „cośtam cośtam opinie”, tylko konkretne - zarówno edukacyjne, jak i sprzedażowe.
Efekt? Ruch organiczny wzrósł o ponad 500%. I to nie był byle jaki traffic to byli użytkownicy z konkretną intencją: dowiedzieć się, porównać, kupić. Takie wejścia nie tylko robią liczby w Google Analytics - one naprawdę przyniosły sprzedaż.
Czerwiec pokazał, że to dopiero rozgrzewka.
Widoczność dalej rosła do indeksu doszło kolejne 47 fraz, a aż 35 z nich trafiło do TOP 3 wyników wyszukiwania. Czyli tam, gdzie zaczyna się prawdziwa gra - bo to właśnie te pozycje przynoszą najwięcej kliknięć i realnego ruchu.
Ale nie chodzi tylko o liczby. Ten ruch był jakościowy użytkownicy trafiali na sklep, bo szukali konkretnych produktów lub odpowiedzi. Wzrost widoczności + dobra intencja wejść = większa sprzedaż i przewaga, która nie znika po zakończeniu kampanii. To SEO, które pracuje na markę długofalowo.
SEO nie musi być „rocket science”. Serio. Nie trzeba znać każdego algorytmu Google’a na pamięć ani pisać doktoratu z semantyki. Trzeba za to dobrze ogarnąć podstawy i robić je porządnie.
Największy game changer? Opisane jak trzeba podstrony produktowe. Nie generyczne opisy tylko teksty, które odpowiadają na to, czego naprawdę szukają ludzie.
Drugi wniosek: nie ma czegoś takiego jak za wąska nisza. Nawet jeśli sprzedajesz coś, co zna tylko ułamek rynku, możesz zawalczyć o czołówkę Google. Pod warunkiem, że wiesz, kto i jak tego szuka.
I wreszcie: SEO to proces, ale wcale nie tak wolny, jak się mówi. Przy dobrze poukładanym sklepie efekty mogą przyjść szybciej, niż się spodziewasz. Nawet po dwóch tygodniach.
To nie wszystko. Po pierwszym miesiącu Google zaczął pokazywać nasz sklep nie tylko w klasycznych wynikach pojawiły się też wyróżnienia w AI Overview i sitelinks.
To spory sygnał: dobrze zoptymalizowany content dostaje dziś coś więcej niż pozycję. Dostaje widoczność w nowych sekcjach wyszukiwarki, które przyciągają wzrok i kliknięcia.
Czyli: jeśli grasz zgodnie z zasadami i tworzysz wartościową treść Google to zauważy. I nagrodzi.
Ten case udowadnia jedno: nie zawsze trzeba czekać miesiącami ani wydawać fortuny, żeby SEO zaczęło działać.
Zamiast kombinować - zrobiliśmy podstawy. Porządnie.
Zamiast czarować algorytmy - skupiliśmy się na ludziach i ich intencjach.
Efekt?
W kilka tygodni sklep, który wcześniej był niemal niewidoczny, trafił do czołówki wyników Google. Widoczność skoczyła o ponad 500%, a za nią przyszli realni klienci z intencją zakupu.
To nie był przypadek. To był dobrze zaplanowany proces oparty na solidnym fundamencie. I choć SEO to gra długodystansowa, pierwsze efekty widać szybciej, niż myślisz jeśli tylko wiesz, gdzie przyłożyć dźwignię.
SEO działa. Trzeba tylko dać mu sensowny punkt startu.
Lubię projektować rzeczy, które mają sens - wizualnie i strategicznie. W Obfitości ogarniam sklepy od A do Z: design, wdrożenie na Shopify, SEO i integracje. W wolnych chwilach, kombinuję przy projektach DIY i testuję nowe przepisy roślinne.
Nie wiesz, od czego zacząć?
My wiemy - skontaktuj się z nami
i wspólnie zaprojektujmy Twój sklep!
POGADAJMY
Śmiało ;)